czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 15




             Zayn

-Stary ja chcę spaaaaać- powiedział pół przytomny Louis.
-Ja też, ale musimy czekać na Lux- odpowiedziałem tak samo sennie jak on. Siedzieliśmy w garażu w domu Stylesa. Taaak ja siedziałem Lou leżał. Już powoli odpływałem w krainę Morfeusza, gdy usłyszałem huk zamykanych drzwi.
-Już jestem chłopaki. Sory za spuźnienie- do pomieszczenia wkroczyła wysoka, czarno włosa dziewczyna. Na ramiona opadały jej granatowe pasemka. Srebrny kolczyk i czerwona szminka była jej codziennością.
-Nareszczie!- krzyknął uradowany Lou i zerwał się z miejsca.
-Pacz! Przyniosłem ci nawet narzędzia!- podbiegł do skrzynki stojącej na stoliku i z trudem ją podniósł. 
-Fajnie się zaczyna...- mruknęła dziewczyna, na co Lou zaświecił perłowym uśmiechem. 
-Trzeba podrasować autka przed wyścigiem!- krzyknął Lou patrząc na Lux oczami ze Shrek'a.
-Mamy mało czasu- stwierdziła dziweczyna, a Tommo się skrzywił.
-MY?- na jego twarzy wymalował się grymas.
-Sama nie dam rady!- odpowiedziała bezradnie Lux.
-Sory, że przerywam wam tą rozmowę na poziomie, ale nie lepiej zabrać się do pracy?- moi towarzysze skinęli twierdząco głowami.    


Obudziłem się z bólem gręgosupa. Dopiero po paru minutach zorientowałem się, że leże na ziemi, a do tego przytula się do mnie Louis. Zerwałem się jak oparzony, a Tommo obrócił się na drugi bok.
Zacząłem budzić tego pajaca.
-Mamo jeszcze pięć minut...- mruknął.
-Synku przyniosłam ci marchewki- natychmiast zerwał się na równe nogi i krzyknął:
-MARCHEWKI?! GDZIE?!- dopiero po chwili zorientował się, że jego pomarańczowych przysmaków nigdzie nie ma. Lou zrobił obużoną minę po czym dostałem od niego w czapę.
-Chłopaki- momentalnie się odwróciliśmy- Skończyłam- powiedziała zaspanym głosem Lux. Była cała brudna od smoły. Podeszliśmy do niej i zamknęliśmy w żelaznym uścisku.


-Ja chcę już wyścig!- jęknął podekscytowany Louis.
-Ty chcesz wszystko- upomniałem mu. Ale muszę się z nim zgodzić. Nie mogłem doczekać się tej adrenaliny. No i ozywiście rozwscieczonej miny Jamesa.
-Malik- usłyszałem bardzo znany mi głos. Odwróciłem się i zobaczyłem ten obrzydliwy uśmieszek.
-Turner- mruknąłem. Nienawidziłem tego faceta. Zawsze kiedy go wiadziałem miałem ochotę go zabić. Tak samo było teraz. Ścisnąłem pięści z całej siły.
-Malik wyluzuj, bo zaraz żyły ci pękną- nie wytrzymałem. Chciałem się na niego rzucić i przywalić w tą obrzydliwą gębę.
Jednak Horan i Payne byli szybsi. Złapali mnie za ramiona i uniemożliwili przyjebania mu w łeb.
-Nie warto- odezwał się Leeyum na co James się zaśmiał.
-Miłej przegranej- powiedział sarkastycznie i odszedł. Wyrwałem ramiona z uścisku chłopaków i podszedłem do Lux.
-Napewno wszystko w porządku z silnikiem?- chciałem zmiażdżyć Turnera. Chętnie przyjebałbym mu prosto w nos.
-Na sto pro- zapewniała. Z nikąd pojawił się Horan.
-Już czas.



Lux








1 komentarz:

  1. Popraw swoje zgłoszenie: http://spis1d.blogspot.com/p/zgoszenia_26.html
    Pozdrawiamy, S1D.

    OdpowiedzUsuń