wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 16

  
                Katherine

Ale nuda! To trochę dziwne, ale od kiedy leże na kanapie i oglądam telewizję, jestem jeszcze bardziej zmęczona. Oglądałam jakiś denny serial. Opowiadał o dziewczynie, która zachorowała na raka i niedługo ma umrzeć. Spotkała się ze swoją najlepszą przyjaciółką. Prowadzą rozmowę na poziomie i... 
-Serio?! Chcesz przespać się z jej mężem?- jęknęłam do telewizora. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam Carly.
-Gdzie byłaś i co robiłaś?- zapytałam przełączając na Disney Channel.  No co? To ciekawsze.
-W lesie. Szukałam wioski smerfów- odpowiedziała ironicznie.- Od kiedy interesujesz się moim życiem?
-Nudzi mi się, więc zostałaś ty- mruknęłam. Właśnie leciał "Kopciuszek". Eh... Chciałabym znaleźć takiego księcia, który odmieniłby moje życie.
-Ej słuchasz mnie?
-Co?
-Mówiłam, że byłam z Liam'em- na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Uuu... Z Liam'em... Co robiliście?- na jej twarz wkroczył rumieniec, co nigdy się nie zdarza.
- Matko Boska, Częstochowska!  Kobieto, co on z tobą zrobił?!
- Wiesz co? Ty się lepiej idź przewietrz, bo mózg musisz dotlenić.
-Masz rację! Tylką muszę siusiu- Carls zachichotała. Pobiegłam szybko na górę i zniknęłam w łazięce. Załatwiłam potrzebę fizjologiczną i postanowiłam się uczesać. Kiedy na mojej głowie znalazł się kok, usłyszałam pukanie.
-Cat, jesteś tam?- to była Carly.
-Nie ty spuściłam się w kiblu.
-Ha ha. Pośpiesz się.
Wyszłam z pomieszczenia i udałam się do mojego królestwa. Wyciągnęłam z szafy czarną bluzę i założyłam ją. Zbiegłam na dół, ubrałam buty i wyszłam. Rodziców nie było, ponieważ tata miał jakieś spotkanie biznesowe,a mama musiała zostać dłużej w cukierni. Co do taty. Mówiłam wcześniej, że nas zostawił. Walter to mój ojczym, ale ja wolę go nazywać tatą. Tak naprawdę to on mnie wychował. Nauczył mnie jeździć na rowerze. Kupił mi wymarzoną lalkę. Pocieszał. Wspierał. Dodawał odwagi przed konkursami malarskimi. Tak to właśnie on, a nie mój prawdziwy ojciec. Dlatego też odziedziczyłam po nim nazwisko. Walter nigdy nie zabraniał mi rysować. Wręcz przeciwnie. Zachęcał do kontynuowania mojej pasji. Zapisał mnie do szkoły artystycznej. Tam właśnie poznałam Natalie. Moją prawdziwą przyjaciółkę. Ale nie tylko ją. W tej szkole jest dużo fajnych ludzi. Jay, Bella, Jack to też moi przyjaciele, ale do nich nie czuję aż takiej sympatii jak do Natalie. Dawno nie spotykałam się z tą trójką. 

Postanowiłam się z nimi umówić. Na dworze było już ciemno, ale to nic dziwnego jeżeli jest 21.00. Naciągnęłam kaptur na głowę i wyjęłam telefon. Nagle usłyszałam dziwne dźwięki. Tak jakby jadące samochody, ale bardzo szybko. Momentalnie się odwróciłam. W oddali zobaczyłam 6 świateł, które były coraz bliżej. Jako jedyne oświetlały ulicę. Mogłam się im lepiej przyjrzeć. Rozszerzyłam oczy ze strachu. 3 pojazdy były coraz bliżej, a ja skamieniałam i nie mogłam się ruszyć. Auta jechały z wielką prędkością. Kiedy pierwsze auto było na tyle blisko, zaczęło hamować. Byłam przygotowana na zderzenie się z pojazdem, ale maszyna zatrzymała się kilka centymetrów przede mną. Reszta samochodów sprawnie nas ominęła i ruszyła dalej. Ze strachu upuściłam telefon, ale dalej nie mogłam się ruszyć. Po chwili z samochodu wyszedł chłopak. Bardzo dobrze znałam rysy twarzy osoby.
-Zayn?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz