wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 14




    Na wstępie chciałabym życzyć Wam Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku, no i udanych urodzin Lou :) Mam nadzieję, że byliście grzeczni i dostaniecie wymarzony prezent od Mikołaja :D Miłego czytania ! :)

             CZYTASZ=KOMENTUJESZ


/YOLO

***************************************

                            Zayn

Mam przejebane... Przynajmniej nie tylko ja. Louis też w tym siedzi. Miałem z tym skączyć. Tylko, że to nie jest takie łatwe! Ta satysfakcja z wygranej. Dotego kasa. No i laski...

Pędziłem po mieście jak bym się na swój pogrzeb spóźnił.
-Rusz ten zadek!- trąbnąłem na starą babę przechodzącą przez pasy.
-Zayn wyluzuj- odezwał się Lou, który miał niezły ubaw.
-Chcę ci tylko przypomnieć,  że ty też siedzisz w tym bagnie- odpowiedziałem ruszając z piskiem opon. Tommo wolał mnie nie wkurwiać i siedział cicho przez resztę drogi. No i dobrze.

Zaparkowałem pod starym, opuszczonym wierzowcem. Była to najniebezpieczniejsza okolica na Hawajach. Z hukiem zatrzasnąłem drzwi auta i zmierzyłem w kierunku metalowych drzwi. Otworzyłem je wpisując odpowiedni kod. Kiedy znalazłem się w środku poczułem bardzo znany mi zapach. Alkohol wypełniał całe pomieszczenie. Na parkiecie tańczyły pary, które wyglądały jakby miały się zaraz wyruhać. Przeszedłem cały lokal i pociągnąłem za klamkę żelaznych drzwi. W pomieszczeniu znajdowały się worki do treningu, kilka krzeseł i biurko przy, którym siedział Derek. 
-No nareszcie przyszli nasi mężczyźni- na jego twarzy był uśmiech, ale tak naprawdę w oczach widziałem tą wściekłość.
-Nie owijaj w bawełnę. Mów o co chodzi- wow, wrzeszcie odezwał się odważny Louis. Czujecie tą ironię? Tak ja też nie...
-Nie stawiliście się na ostatnich wyścigach- zaczął spokojnie by zaraz wybuchnąć- Czy wy mnie macie za kretyna? - Tak- Myślicie, że jestem aż tak głupi- Tak- Co wy sobie do kurwy nędznej myślicie?- W tym momenvie chciałbym być blondynką ( wszystkie blondynki nie badźcie na mnie złe :D- od autorki) - Jutro macie stawić się na wyścigu i nic do gadania. Macie 12 godzin na przygotowanie aut. I tylko ktoś przyjdzie z rozpierdolonym silnikiem to rozjebie mu głowę o ścianę!- payrzyłem na jego twarz, która wygladała komicznie. Niczym burak. Wolałem jednak się nie śmiać, bo i tak mam przejebane u Dereka. 
-Co tu jeszcze robicie. Wypierdalać i brać się do pracy!
Kiedy wyszliśmy z pomieszczenia po prostu nie wytrzymałem i zacząłem rechotać.
-Myślałem, że połknie mnie żywcem- powiedział Lou z grymasem na twarzy.
-No to zaczyna się nie przespana noc...



1 komentarz:

  1. Rozdział świetny <3 jak i cały blog :D
    Podoba mi się, że nie jest tylko o "miłości" hehe
    Od razu czytam dalej
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń