środa, 23 października 2013

Rozdział 4





                            Katherine


- Mamo już jesteśmy! - ściągnęłam conversy i weszła do kuchni.

- U babeczki. Mamo ty wiesz jak ja cię kocham - objęłam moją rodzicielkę. Wzięłam w rękę babeczkę. 
- O nie kochana, to nie dla ciebie - zabrała mi ją i odłożyła na miejsce.
- No weź tylko jedną - zrobiłam minę szczeniaka.
- Nie, to wszystko jest na dzisiejszą kolację.
- To dzisiaj? Mamo, muszę iść? 

Tata pracuję w firmie jakiegoś faceta. Musi się z nim spotkać. Ten koleś zaprosił całą rodzinę. Mamy iść do niego do domu. Jego firma bankrutuje. Facet narobił se długów i mój tata ma przez to problemy z pracą.


- Katherino masz iść z nami na tą kolację. Nie chcesz chyba rozczarować ojca?

- No nie... - jezu ja się tam zanudzę na śmierć.
-Idź się powoli szykuj, bo jak Carly wejdzie do łazienki to przez 2 godziny nie wyjdzie - odpowiedziałam jej westchnięciem.

Weszłam do pokoju. Przygotowałam jasno-różową sukienkę w koronkę. Hm... Carls powinna się szykować.


Wparowałam do jej pokoju. Leżała na łóżku i gadała przez telefon.


- Carly? 

- Cii - przyłożyła palec do ust.

Boże. Podeszłam do niej i wyrwałam jej telefon z ręki. Przeciągnęłam palcem po ekranie.


- Co ty do cholery robisz?

- Rozłączam się, nie widać? - wstała z łóżka i ruszyła w moją stronę. Zaczęła wyrywać mi jej komurke z ręki.
- Ogarnij się idiotko! - oddałam jej ten pierdolony telefon.
- Czego chcesz? - kurwa jednorożca wiesz ?
- Idziesz na ta kolację do szefa taty? - próbowałam się opanować, ale przy tej kobiecie nie da rady.
- Nie - odblokowała telefon i zaczęła klikać.
- Co? Dlaczego? Mama wie? - wyszczerzyłam oczy. Mi nie pozwoliła, a jej?!
- Idę z Mandy do centrum i tak mama wie - niesprawiedliwość...
- Nie wierze. Co ci powiedziała? - czemu to zawsze jej musi na wszystko pozwalać?
- Najpierw coś gadała, a później się zgodziła - tak tera to potwierdzone... Zanudzę się tam na śmierć.Papa świecie...
- Bądź dobrą siostrą i pójdź ze mną.Ja tam normalnie zasnę!
- Nie zaśniesz. Syn szefa jest mega ciachem. Ja bym się ciągle na niego lampiła, ale Liam i tak lepszy - a co mnie do cholery jakiś koleś obchodzi?

- Cat szykuj się! - usłyszałam krzyk mojej mamy. Westchnęłam i poczłapałam do pokoju i założyłam sukienkę. Zrobiłam lekki makijaż i spięłam włosy w koka. Ubrałam moje ulubione balerinki.

- Cat pospiesz się! - wyjrzałam przez okno. Tata siedział już w samochodzie.
- Już idę - mruknęłam.

Sekundę później byłam już na dole.
- Jesteśmy już spóźnieni - syknęła moja rodzicielka.
- Bardzo mi przykro - rzuciłam szybko. Mama zauważyła, że to nie było szczere. Taka prawda.
- Dziecko no chodź - szybkim krokiem ruszyłam w stronę samochodu.

- Już wiem po kim Carly ma to długie szykowanie się - to już przesada tato. Usiadłam z tyłu i nic nie mówiłam. Słyszałam tylko poszczególne 'komplementy' od mamy w moją stronę.

Po 10 minutach byliśmy już pod domem tego kolesia. Jaki on duży.
- Łoł - nic innego nie udało mi się powiedzieć.
Ocknęłam się gdy zobaczyłam jak rodzice idą w stronę drzwi. Mama nacisnęła dzwonek.
Drzwi otworzyła niska kobieta o innej cerze niż zwykłe osoby około pięćdziesiątki. Wyglądała młodo. Mulatka wpuściła nas do środka.

- Witaj Elizabeth - odezwała się moja mama.
- Cześć Margaret - kobieta uśmiechnęła  się szczerze. Ona kogoś mi przypominała, ale kogo?
- Idźcie do jadalni, a ja pójdę po mojego syna - posłusznie udaliśmy się do jadalni . Jak tu ładnie. Żyrandol z małych kryształków, białe ściany, szklany stół. Przez chwilę poczułam się jak w jakimś zamku.

- Synu pospiesz się - usłyszałam głos tej kobiety dochodzący z góry. Ciekawe czy to prawda co mówiła Carly. Moją uwagę przyciągnęły fotografie stojące na komodzie obok. Nie zdążyłam przyjrzeć się osobie na zdjęci, bo do pokoju wszedł chłopak ubrany w czarne jeansy i biały t-shirt. Nie wierzę...

- Zayn? - nie spodziewałam się, że go spotkam, a zwłaszcza tu. Zayn nie wyglądał na poukładanego człowieka jak jego mama.
- Cześć Cat - widać cieszył się z naszego spotkania.
- O już jesteś - do pokoju weszła jego mama.- To jest mój syn Zayn.
- My się znamy - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Naprawdę? To dobrze. Oj ja się jeszcze nie przedstawiłam. Elizabeth Malik - podała mi swoją rękę.
- Katherine Vega - uścisnęłam jej dłoń.
- Ale ty jesteś ładniutka - moje policzki oblały rumieńce. Nikt nie mówi mi takich rzeczy często. Zza ramienia pani Malik spojrzałam na Zayna. Z jego twarzy nie schodził uśmiech. Nieraz wydaje mi się, że jest słodki...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz