sobota, 19 października 2013

Rozdział 2







                           Katherine



Byłyśmy niedaleko plaży. Już czułam te przyjemne promienie słońca.


Moje rozmyślenia przerwała mi Carly.

- Ej Cat? - już się boję...
- Co?
- Czemu nie masz chłopaka? - wiedziałam. Ona nigdy nie pyta się o normalne rzeczy.

Hm... Czemu? Może przez tego dupka Justina. Ciężko jest mi zapomnieć o tym co zrobił. Nie zakochuje się od razu. Potrzebuje dużo czasu żeby wiedzieć czy ktoś jest warty mojej miłości. Po prostu jestem niedostępna.


- Dobrze wiesz czemu... - czemu mnie o to w ogóle pytała?

- Jezuu to był Justin. Są inni, lepsi - lepsi?
Kurwa właśnie, że nie! Każdy jest taki sam.

Zaparkowałam na parkingu i wyszłam z samochodu.


- Cat... - boże... Skończ.

- Carls koniec! - wzięłam swoje rzeczy z bagażnika i ruszyłam w stronę plaży.

- O... chodź tam - Carly wskazała miejsce blisko grających w siatkówkę chłopaków.

- Ale ciacha... - powiedziała wlepiając gały w jednego z nich.
A pro po ciach, to zgłodniałam.

Rozłożyłam się na kocu, włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam wcinać ciastka upieczone przez mamę. Wzięłam ze sobą swój szkicownik, z którym nigdy się nie rozstaje.


Tak jestem artystką. Zaczęłam rysować kiedy miałam 7 lat. Zawsze moje rysunki się wyróżniały. Kiedyś tata zabronił mi rysować. Sama nie wiem czemu. Często nie miał humoru. Często to za mało powiedziane... on nigdy nie zachowywał się normalnie. Kiedy od nas odszedł to poczułam małą ulgę, bo mogłam realizować moją pasję. W skrócie: rysuje od zawsze.


Hmm... Co by tu narysować? Spojrzałam się na 'ciacha' i zaczęłam ich szkicować.


Poczułam się trochę zmęczona. Włożyłam szkicownik do torby i przymknęłam oczy. Już zasypiałam, kiedy dostałam czymś twardym.

Kurwa mać!

Podniosłam głowę i zobaczyłam dwóch chłopaków. Aaa to ci co grali w siatkówkę.

- Em sory za piłkę - powiedział mulat.

Piłka? To była piłka? To coś powinno być chyba lekkie.

- Ech nic się nie stało... - ta, a Carly ślinka cieknie.
- Mogliście uważać trochę bardziej. A ta w ogóle to w twj piłce są kamienie czy co? - zaśmiał się. Co w tym takiego śmiesznego? Przez tą waszą piłkę plecy mnie bolą.

- Kamienie? Haha, ona jest leciutka - gówno, a nie leciutka.
- Ta chyba dla ciebie - wzięłam ołówek i zaczęłam dokańczać moje dzieło.

- Zrzęda - hm... tak mi się wydaję, że nie miałam tego słyszeć.

Podniosłam się szybko z koca i stanęłam bliżej niego.

- O to, to nie koleś. Zrzędą to może być tylko moja siostra - powiedziałam gestykulując rękoma. Czułam, że wzrok Carly wypala we mnie dziurę.

Mulat zaczął się śmiać.

- Jesteś słodka - WTF?!
- A ty dziecinny - wypaliłam przez zęby.

Zaśmiał się... z tego, że jestem wkurwiona?

- Zayn ogarnij się już - jego towarzysz wydawał się spoko. Nawet wpadł Carly w oko.

- Przecież żartowałem - zajebisty żart...

- Nie zdążyłem się przedstawić przez tego ciołka - już cię lubię - Jestem Liam.
- A ja...
-Carly cześć -  przerwała mi i wstała z koca.

-... Cat - wróciłam oczami na... eee Zayna?
- Heej, Zayn - wyciągnął do mnie rękę, ale to zignorowałam. Zachichotał.

- Chcecie zagrać z nami w siatkówkę? - Liam.
Chciałam odmówić, ale Carly...
- Oczywiście, że tak! - wtrąciła szybko Carls i pociągnęła mnie za rękę. Nie, nie, nie!

- Carly... - spojrzałam się na moją siostrę błagalnie.
- Oj nie marudź, będzie fajnie - taa już to widzę...











2 komentarze: