sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 9





Nie wiedziałem co mam robić. Ruszyłem w stronę garażu. Wsiadłem do czarnego BMW i odjechałem z piskiem. Do kogo mam pojechać? Niall! On zawsze mnie śmieszy ale w odpowiednich momentach mądrze gada i umie pocieszyć. 

Skręciłem na ulice gdzie mieszka Niall. Zatrzymałem się pod domem z numerem 8. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich zobaczyłem panią Horan.
-Dzień dobry. Jest Niall?
-Tak, jest na górze- powiedziała otwierając szerzej drzwi.
-Dziękuję- przeszedłem przez próg i powędrowałem do pokoju blondaska. Dom Horanów był bardzo nowoczesny. Rodzice Nialla to lekarze i zarabiają dużo kasy.


-Cześć- mruknąłem wchodząc do jego pokoju.
-Hej- jak zwykle uśmiechnięty. Usiadłem na łóżku z głośnym westchnięciem.
-Co jest stary?
-Greg...- ponownie westchnąłem.
-Znowu ten skurwiel?
-Jak widać.
-Ej bo mnie boli noga...
-Co to ma do rzeczy?- spytałem zdezorientowany.
-Nic ale mam pytanie...
Zrobiłem wyczekująca minę.
Przyniesiesz mi BUDYŃ?- wyszczerzył zęby.
-Co kurwa?- On jest ciągle głodny!
-BUDYŃ! Wiesz co to?
-Nie, nie wiem.
-No weź, proszę- zrobił minę szczeniaka.
-Co ja służąca?
-Nie ale nogi masz niezłe- uśmiechnął się łobuziersko.
-Pfff...- Przy nim można zapomnieć o wszystkim.
-No ploseee..- ponownie zrobił minę pieska.
-Ech... Magiczne słowo?
-O Zaynie zasiądź swojego jednorożca i zapierdalaj po budyń- wskazał ręką na drzwi.
-Nieraz wydaję mi się, że jesteś z cyrku- powiedziałem śmiejąc się.
-Jak byłem mały chodziłem do cyrku- wzruszył ramionami.
-A ja myślałem, że mieszkałeś- powiedziałem wychodząc z pokoju.


 Zszedłem na dół i skierowałem się ku kuchni. Przy stole siedział ojciec Nialla.
-Dobry.
-O cześć Zayn- stół zawalony był stosami papierów. Nialler mówił, że jego starzy żyją tylko pracą i często nie mają dla niego czasu.
-O co Niall cię poprosił?- zapytał ściągając okulary.
-O budyń- powiedziałem powstrzymując śmiech.
-Budyń powiadasz- założył okulary i wrócił do swojej pracy.

Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem budyń czekoladowy.






2 komentarze: